18 września

Sobota.

Dziewczyny zadzwoniły do mnie jakoś w południe. Powiedziały, że będą u mnie za kilkanaście minut i powiedzą mi o co chodzi. Usłyszałam jeszcze tylko, że mam nic na dziś nie planować i czekać na nie. Nie zdziwiło mnie to, zawsze miały dziwne pomysły. Obudziły mnie, tak, obudziły. Nie ma to jak sobota. Leniuch, zawsze lubiłam spać do późnej godziny. Uśmiech na chwilę zszedł z mojej twarzy, gdy uświadomiłam sobie, że jutro będę musiała załatwić wszelkie formalności w szkole. Ciekawe, jak to przyjmą. Wypisałam się ze szkoły przed końcem wakacji, a pod koniec pierwszego miesiąca pierwszego semestru już wracam. Trudno, przynajmniej nie będę miała dużo materiału do nadrobienia. Mogą w sekretariacie przesyłać sobie jednoznaczne spojrzenia, nie będzie mnie to obchodziło. To chyba jego zasługa. Choć tamtego wieczoru wstałam z ławki i odeszłam bez słowa chwilę po tym, jak mnie przytulił, to uśmiech pojawiał się na sam jego widok. Co do wczorajszego wieczoru i tamtej rozmowy, nie wiem co myśleć. Z jego opowieści wychodzi na to, że jest bohaterem, który uratował mnie i swoich kumpli od wroga. Jeszcze dwa lata temu bym w to bezapelacyjnie uwierzyła, z miłości, bo miłość jest ślepa. I choć moje serce wciąż czuje coś do niego, to mam wątpliwości. Jeszcze nie zdążył posprzątać po sobie tego bałaganu w mojej głowie. Otrząsnęłam się. Moje myśli skierowałam w zupełnie inną stronę. Obyśmy tylko nie byli zmuszeni ze sobą porozmawiać, oby nie chciał ze mną porozmawiać, oby..
- Julia, musimy porozmawiać. - dało się słyszeć pukanie do drzwi.
Cholera.
- Wejdź.
Poukładałam sobie myśli w głowie przez czas, w którym otwierał drzwi, przekraczał próg mojego pokoju i drzwi za sobą zamykał. Spojrzał na mnie tym wzrokiem, którym oczarował mnie naszego lata, gdy po raz pierwszy stanęliśmy oko w oko. Spuściłam wzrok. Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy. To było tak pociągające, tak kusił mnie do tego, bym porwała wodze fantazji, sercu. Odwróciłam się do niego plecami udając, że szukam czegoś w szafie. Przebierałam w ubraniach cały czas zastanawiając się, kiedy powie coś wreszcie a ja pod byle pretekstem wyjdę z pokoju. Nie mogłam, choć chciałam, mu ufać. Stracił moje zaufanie już dawno. Teraz niech je odzyska. Niech będzie trudno. Dla chcącego nic trudnego i takie tam.
- Juliet - szepnął tuż przy moim uchu. Wzdrygnęłam przestraszona, serce stanęło mi w gardle. Odetchnęłam spokojnie i wróciłam do dotychczasowego zajęcia.
- Proszę, daj mi szansę to wszystko naprawić. Rozumiem ...
- Nic nie rozumiesz - odwróciłam się nagle uderzając go widocznie włosami, o czym świadczyła jego mina. - Bałam się o Ciebie. Dobrze wiesz, że oddałabym za Ciebie wszystko. Wiesz ile razy przez te dwa lata myślałam o samobójstwie? To było chore, byłam młoda i zakochana, ale wiedziałam co to znaczy poświęcenie. Jeden sms wystarczyłby, zrozumiałabym. A teraz, gdy jakimś cholera cudem ułożyłam sobie życie, Ty pojawiasz się od tak i prosisz o drugą szansę. Wyjdź...
Nie mogłam opanować emocji. Odwróciłam się ponownie w stronę szafy opierając się o jedną z półek.
- Proszę. - szepnęłam.
Usłyszałam jego kroki powoli oddalające się ode mnie, dźwięk otwieranych drzwi. Nagle mi się coś przypomniało.
- Hej, czekaj - krzyknęłam cicho za nim. - Koleżanki chciały przyjść dziś tutaj. M...Mogą ?
- Ależ oczywiście, czuj się jak u siebie w domu - odpowiedział nawet nie odwracając się. Jego głos był pełen goryczy, żalu. Czyżby się poddał?
Kilka chwil później wpadły dziewczyny. Roześmiane, wszystkie trzy. Wparowały do mojego pokoju nim wybrałam, w co się ubiorę. Dziewczyny uścisnęły mnie, a Weronika od razu przeszła do rzeczy.
- Słuchaj, mamy dzisiaj świetny nastrój na zakupy, a z doświadczenia powinnaś wiedzieć, że skoro my, to i też ty. Otworzyli nową galerię w mieście i mamy nadzieję, że zgodzisz się pójść z nami. Ba, nie ma innej opcji. To jak ? - pokazała zęby w swoim niesamowitym uśmiechu. Miała racje, do jednego ciągnęło mnie w tej chwili, do zakupów. Brzmiało przekonująco, ale...
- Nie mam kasy - oznajmiłam fakt. - Wiecie, zwiałam. Rodzice nawet nie zadzwonili, my z Maćkiem też nie dzwoniliśmy do nich. Pewnie ulżyło im, że nie mają dodatkowego ciężaru na głowie. Te kilka dni w Łodzi to była jedynie przykrywka z ich strony. Tak naprawdę, w naszych stosunkach nic się nie zmieniło.
- To jest akurat najmniejszy problem - wyrwała się Nina.
- Cicho - przerwała Ania. - To miała być niespodzianka.
Popatrzyłam na dziewczyny zdziwiona. O co im chodzi? Gdy zobaczyłam cwaniackie uśmiechy na ich twarzach, uśmiechnęłam się szeroko. Uknuły coś.
- Po pierwsze - zaczęła Weronika. - Mamy bony na zniżkę -45% w każdym ze sklepów w nowej galerii. I uwaga, najlepsze jest to, że to nie jest wyprzedaż! Wszystkie ciuchy są tegoroczne, z tego lata. Cudownie.
- A poza tym - przerwała Nina. - To ja stawiam. Mój budżet powiększył się o odkładane kieszonkowe i kilka tysięcy, które dostałam od taty na urodziny tydzień temu. Zostawiłam sobie na specjalną okazję i proszę, jest.
Nie wiedziałam co powiedzieć, były kochane. Chyba nie było sensu odmawiać, więc zgodziłam się przytulając i całując wszystkie po kolei. Były dla mnie jak siostry. Wybrałyśmy razem ciuchy na dziś dla mnie i popędziłam do łazienki. Umyłam się, przebrałam, umalowałam i z uśmiechem ją opuściłam. Zamknęłam drzwi i odwróciłam się w stronę swojego pok... BOOM! Straciłam chwilowo równowagę na szpilkach, które założyłam w łazience, podczas przeglądania się w dużym lusterku. Gdyby nie złapał mnie w pasie, z pewnością przewróciłabym się na podłogę. Zderzyliśmy się jedynie przez moją nieuwagę. Kiepsko.
- Dzięki - rzuciłam w jego stronę i poprawiając koszulkę, minęłam go. W pokoju niecierpliwiły się już dziewczyny. Ania gwizdnęła na mój widok i wszystkie na raz znacząco się roześmiałyśmy. Wzięłam z pokoju malutką elegancką torebkę i wyruszyłyśmy na miasto.

***

Spędziłyśmy razem kilka godzin na obchodzeniu sklepów i zatrzymywaniu się na ciastko, kawę, lody. Trzy szesnastki, ponieważ byłam z nich najmłodsza. Rówieśniczki, które trzymały razem przez całą podstawówkę, teraz gimnazjum. Po niedługiej rozłące, znów razem.



Łączna liczba wyświetleń